PKP Cargo na giełdę!
Stało się. Managerowie od ministra Nowaka wykonali zadania planowe zgodnie z oczekiwaniami pryncypała. Jest sukces – 200% normy. W zasadzie - nie ma czego komentować. W naszych felietonach jasno artykułowaliśmy, że prywatyzacja narodowego przewoźnika kolejowego, to nie tylko nieporozumienie, ale świadome unicestwianie dorobku całych pokoleń kolejarzy i nie tylko ich. Mocne słowa. Może. Trzymamy się jednak argumentów merytorycznych, czyli zwykłej matematyki na poziomie podstawowym. Ale cóż tam my…, małe żuczki. Eksperci- jego mać, ci mają głos decydujący. Cytujemy za PAP -„(…)Zdaniem ekspertów, spodziewany rozwój gospodarczy i związany z tym wzrost zapotrzebowania na przewóz towarów oraz obniżenie stawek dostępu do infrastruktury pozwalają liczyć na zysk dla posiadaczy akcji.” Którzy to eksperci, gdzie oni są, jak się nazywają? Zresztą, pal ich licho – tych „ekspertów” oczywiście. Potwierdza się stara prawda, że im więcej ekspertów i menagerów wszelkiej maści, tym gorzej dla nas wszystkich.
Nie jest naszym zamiarem odżegnywanie inwestorów dużych i małych od kupowania akcji PKP Cargo. Przeciwnie. Z pewnością nie stracą przynajmniej przez kilka lat. Czy zarobią – raczej średnio, bez szaleństw. Początki jak zwykle będą rewelacyjne, ale to po to, by pokazać sukces. Scenariusz prawdopodobny, w skutek spekulacji giełdowych. Potem zaś, będzie już codzienność - czyli stagnacja. Bo nie może być inaczej. Policzmy. W roku bieżącym będzie dobrze, jeśli PKP Cargo wypracuje 170 mln zysku netto. Załóżmy, że na dywidendę zostanie przeznaczone zapowiadane minimum, czyli 35 % zysku. To będzie - jakieś 60 milionów do podziału. Spółce zostanie mniej więcej 100. Szalona kasa, jeśli wziąć pod uwagę potrzeby. Tabor z miesiąca na miesiąc wymagać będzie coraz wyższych nakładów po to tylko, by nie tracić rynku. A ten rynek …., jak podaje PAP – „Zainteresowaniu emisją sprzyjać będzie także spodziewane ożywienie gospodarcze, skutkujące zwiększonym popytem na przewóz towarów. Jeżeli produkujemy towary, to później ktoś musi je przewieźć, a tym kimś będzie właśnie PKP Cargo. Również ostatnia dyskusja, która skutkowała obniżeniem stawek dostępu do infrastruktury rzędu 20 proc. spowoduje, że zysk spółki w przyszłym roku powinien się poprawić (…).” No cóż, fantazjować można bezkarnie. To przecież nic nie kosztuje, a i odpowiedzialność żadna. Niby szkoda słów, ale nam nasuwa się takie dziecinne pytanie. Co ma „spodziewane” ożywienie gospodarcze do przewozów węgla i kruszyw? Bo w zasadzie te dwa masowe towary determinują pozycje rynkową PKP Cargo. Innych przewoźników kolejowych zresztą także. Dla tego, o ten kawałek tortu toczyć się będzie batalia konkurencyjna przez najbliższe lata. I wszelkie rachuby, że w perspektywie torcik ten powiększy się znacząco - trzeba między bajki….. . A węglarki lokomotywy trzeba będzie naprawić. To musi się odbić na możliwościach realizacji zamówień nadawców. Tyle o węglu, a kruszywa? Kicha. Ciągnie się jeszcze kilka inwestycji drogowych generujących masowe, całopociągowe zapotrzebowanie na kamień i żwir. Nowych w najbliższej perspektywie nie będzie, o czym cytowani eksperci i analitycy dobrze wiedzą. Inne towary to tylko margines.
I żadna siła, żadne ożywienie, nawet boom gospodarczy tej sytuacji nie zmieni. No, jeszcze przewozy intermodalne, które PKP Cargo reklamuje jako te perspektywiczne, na rozwój których skupi wysiłek inwestycyjny. Fachowcy z branży, (nie mylić z „ekspertami dyżurnymi”) wiedzą, że to zwykła lipa. Suma summarum mniejszościowi akcjonariusze co roku ciągnąć będą kasę, bo ich celem jest zarobek - szybki, możliwie duży, nie zaś trwonienie pieniędzy na modernizację, choćby nie wiem jak niezbędną. I to normalne. A PKP Cargo? Z roku na rok przestarzały majątek będzie się dekapitalizował, nieuchronnie bez perspektyw na poprawę, choć spółka będzie na plusie. Aż do czasu, gdy okaże się, że ten plus już nie wystarcza na bieżące potrzeby. W tedy, w obliczy nieuchronnego upadku, i żeby zapobiec dramatowi, państwo zmuszone będzie wesprze spółkę. Naszymi pieniędzmi- jak zwykle w takich okolicznościach. A co.
Wówczas ci sami dyżurni „eksperci” prześcigać się będą w krytyce: kolejnych zarządów, związków zawodowych, a i samych kolejarzy. Tylko minister Nowak i spółka śmiać się będą po cichu, ulokowani na super fuchach, być może u inwestorów, którzy w 2013 roku kupili akcje PKP Cargo. I włos im z głowy nie spadnie, bo to w Polsce standard.
Tylko państwo, jego siła i interes strategiczny może gwarantować pozycję firm takich - jak między innymi PKP Cargo. Dowód - proszę bardzo. Na podobny krok nie zdecydował się żaden kraj europejski, choć w większości z nich, poziom techniczny kolei wyprzedza nas o epokę. Wielkość przewozów i pozycja w Europie nie ma tu nic do rzeczy. Gdyby było inaczej, to wychwalać i reklamować winniśmy przewozy towarów furmankami. Przecież w tej dziedzinie transportu królujemy w Europie od lat - bez wątpienia.