1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

PKP Cargo kupuje i kupuje

…. PKP Cargo kupuje i kupuje.

 

Nic, tylko zakupy. No nie, przepraszamy. Jest jeszcze coś. Nieustannie zwiększa swój udział w krajowym rynku przewozów kolejowych. A co? Na stronie internetowej PKP Cargo jak w kolorowym magazynie. Migają obrazki, a przy newsach, tych zakupowych, nieodłącznie zdjęcia prezesa. Niech wszyscy widzą. Prezes piękny, to i strona piękna. Do tego w publikatorach ochy i achy. Prym wiedzie Gazeta Wyborcza, a i inne dzienniki zwykle na pierwszych stronach: “PKP Cargo idzie na zakupy”, “PKP Cargo kupuje tylko polskie lokomotywy…” itd, itp. Za to nigdzie ani słowa, że wielkość masy i pracy przewozowej spada kolejny rok, że taryfa drożeje, mimo deflacji, że klienci pomstują, bo …., długo by wymieniać.

Zmiany postanowień taryfowych wprowadzone w 2015 roku zmuszą dużą grupę klientów do rezygnacji z usług PKP Cargo. Ci zaś, którzy raz od kolei odejdą, więcej do niej nie wrócą. To pewne. Co?, że czepiamy się dupereli, gdy tymczasem młodzi managerowie budują kolej - od morza do morza….. „(….)Przejęcie jednego z największych prywatnych przewoźników w Europie wzmocni strategiczną pozycję PKP CARGO w Europie Środkowej i Południowej, w szczególności zwiększy potencjał obsługi korytarza transportowego północ-południe”, a także „(…)To historyczny moment dla PKP CARGO i całej Grupy PKP, a jednocześnie jedna z największych transakcji zakupu firmy zagranicznej przez spółkę z Polski w ostatnich latach. Przejęcie AWT daje nam skokowy wzrost udziału w rynku czeskim i istotnie wzmacnia strategiczną pozycję PKP CARGO w Europie Środkowej”. To słowa prezesa, cudne tak samo, jak on sam. Skoro jednak trafiają do świadomości akcjonariuszy i to bez cienia refleksji - trudno. Na nas te frazesy nie robią wrażenia, a tylko wywołują odruch politowania. Nie mamy bowiem akcji PKP Cargo, więc nam te mocarstwowe plany po prostu zwisają. Z pewnością zwisają także naszym użytkownikom i czytelnikom, bo zamiast mocarstwa wszyscy oni woleliby mieć firmę bidną, acz solidną. Mimo to poczuwamy się do obowiązku choćby pobieżnego uzasadnienia naszego krytycznego stanowiska.

Jeszcze za czasów słusznie upadłej komuny, kiedy koleją woziło się setki milionów ton, a transport drogowy nie był tak silny jak obecnie, piszący te słowa uczestniczył w jakimś zespole na szczeblu ówczesnej Dyrekcji Generalnej PKP, który przygotowywał stanowisko w sprawie barier hamujących eksport naszych towarów na południe Europy. Dość rzetelne jak na owe czasy opracowanie wykazało, że opłacalność transportu kolejowego dla eksporterów kończy się na linii Budapesztu. Mimo to setki tysięcy ton towarów, przede wszystkim węgla przewożono do Rumunii, Bułgarii, ba nawet do Turcji. Tylko, że wówczas liczył się eksport za wszelką cenę. Koszty zaś pełniły drugorzędną rolę, bo po za koleją, i tak nie było niczego do wyboru.

Dzisiaj zmieniło się wszystko, za wyjątkiem jednego. W dalszym ciągu, linia opłacalności kolei kończy się na Słowacji, Czechach, najdalej Austrii. Owszem, jeździ trochę węgla na Węgry do Rumuni, ale rola tego paliwa z roku na rok słabnie. Więc ten niby potencjał do obsługi korytarza północ południe na zawsze pozostanie tylko potencjałem, bo na jakąkolwiek obsługę nie ma co liczyć. Nigdy. Pozostają jeszcze przewozy dwustronne do Austrii, Czech i na Słowację.

Łącznie do tych trzech krajów PKP Cargo w roku 2014 dostarczyło do granicy tamtejszym przewoźnikom kolejowym około 8 mln ton towarów, w tym ponad 4 mln ton węgla. Odwrotnie zaś, tamtejsi przewoźnicy kolejowi dostarczyli PKP Cargo tylko około 2,5 mln ton, w tym głównie złomu i wyrobów hutniczych, w zasadzie w relacjach przygranicznych. Żadna rewelacja, a co gorsza bez perspektyw wzrostowych. Nie wiemy natomiast ile ton towarów i na jaką średnią odległość przewiozła w roku 2014 spółka AWT. Wiemy natomiast, że wszyscy przewoźnicy kolejowi, z wyjątkiem niektórych narodowych - cienko przędą. Tak jest w całej Europie. Są oczywiście wyjątki, ale te dochodowe zwykle nie są na sprzedaż. To i do tej pory w tej branży nie było żadnych znaczących fuzji. Zatem musimy zadać pytanie - co kupuje PKP Cargo, częściowo za publiczne pieniądze? Jednego z największych prywatnych przewoźników …., to pusty frazes, konkretny prosimy. Że niby 160 lokomotyw, w tym 10 wielosystemowych? A jaka jest ich faktyczna wartość? Większość, to z pewnością przerobione trupy z lat 50. Dokładnie tak jak w Polsce. A wagoniki? Bo to one głównie determinują zdolność przewozową przewoźnika. Są, a jakże 5000 tysięcy. Tylko, że wg oficjalnych informacji 2/3 z nich to tabor dzierżawiony. Ale już cała reszta należy do AWT. Nic to, bo fachowcy z PKP Cargo wymyślili, że miejsce dzierżawionych zajmą rodzime wagoniki, co ma obniżyć koszty. Jak rozumiemy PKP Cargo ma ich nadmiar? Ale nawet gdyby, to co, one będą tam niby pracowały za friko? Brednie. Cała ta operacja to tylko sztuczne, chwilowe parcie na podniesienie wartości spółki – giełdowej przecież, a to po to, żeby spekulanci zarobili. To dla tego w PKP Cargo rządzą bankomaty, żeby robili dobrze swoim, a kolejarze…., a pies im mordę lizał…